Podczas Dni Białej Podlaskiej pokaz swoich wokalnych umiejętności, a także świetny kontakt z publicznością zaprezentował Rafał Brzozowski. Portal bialapodlaska.pl zapytał artystę o to, jak odebrał błyskawiczny sukces i jak zapatruje się na swoje plany artystyczne.
Jak ci się podoba atmosfera w Białej Podlaskiej?
- Zawsze przyjeżdżam celowo wcześniej z dużą ciekawością. Studiowałem na warszawskim AWF, w Białej macie filię tej uczelni. Wykładowcy opowiadali mi ciekawe rzeczy odnośnie miasta i regionu. Przed koncertem chcę zawsze sprawdzić reakcję publiczności. Ostatnio zdarzało mi się grać najczęściej w zachodniej i północnej części Polski, kilka koncertów też w stolicy. Reakcje publiczności są odmienne, dlatego bardzo jestem tego ciekawy. Mam nadzieję że będzie trochę czasu żeby zobaczyć miasto, bo nocujemy niedaleko stąd.
POLECAMY TAKŻE: relacja i galeria z Dni Białej Podlasiej
Jak odbierasz występy plenerowe?
- Wielkość miasta nie ma tak naprawdę znaczenia, do koncertów podchodzimy tak samo. Osobiście najbardziej lubię koncerty na żywo, bo telewizyjne występy są jednak przećwiczone i przygotowane. Tutaj można popatrzeć na autentyczną energię publiczności. Liczę na interakcję z publicznością, pomimo zmęczenia, bo to trzeci dzień podróży. W momencie wyjścia na scenę wszystko gdzieś mija, udziela mi się koncertowa adrenalina. Publiczność nakręca się interakcją, a ja dostaję od nich energię. Możemy sobie pożartować, klaskać, zawsze to się wtedy przyjemnie układa. Bywają mniej żywiołowe występy, czasem trafi się na mniej podatny grunt, ale generalnie staram się być w pełni przygotowanym na takie spotkanie z publicznością.
Zaskoczyła cię szybka popularność?
- Może zaskoczył mnie sukces, który przyszedł szybko z piosenką. Bardzo w to wierzyłem, czas pokazał że miałem rację. Już wcześniej miałem jednak do czynienia z dużymi koncertami. Byłem wokalistą zespołu Emigranci, grałem też z De Mono u boku Kościukiewicza i Chojnackiego. Dlatego czekałem na to, co się wydarzy i okazało się, że poszło super, po mojej myśli, machina nakręciła się bardzo szybko. Mam jednak w sobie ogromne poczucie pokory, której się nauczyłem przez te wszystkie lata, żeby się tym nie zachłystywać zbyt mocno. Ciągle myślę o tym jak prowadzić tę swoją artystyczną drogę, żeby zawsze robić coś nowego. Mam w sobie poczucie, że zaśpiewałem już wszystko i wszędzie jeśli chodzi o dotychczasowy repertuar. Na koncertach będę oczywiście grał "Tak blisko" dopóki publiczność będzie tego oczekiwała, jednak jeśli chodzi o promowanie muzyki w telewizji i radiu wolałbym skupić się na nowych rzeczach. Mam dużo nowych pomysłów w głowie, wiem jak to poprowadzić. Zobaczymy też czy trafi to na podatny grunt.
Masz jakieś konkretne plany na najbliższą przyszłość?
- Konkretów jeszcze nie ma, bo bardzo dużo jest tych piosenek, przesłuchuję i nagrywamy próbne wersje, sprawdzam teksty i tempa. Od jesieni siadam do nowego albumu, chcę żeby to było przemyślane. Ja się też starzeję, nie mam już nastu lat, chciałbym też poprowadzić swoją karierę tak, żeby moja publiczność dojrzewała razem ze mną.
Marzy się tobie jakaś gatunkowa rewolucja?
- Ostatnio w jednym z telewizyjnych show miałem za zadanie zaśpiewać coś w każdym gatunku muzycznym. Myślę że z każdym poradziłem sobie świetnie, niezależnie od tego czy było to jazz, reagge, rock czy blues. Nie boję się takiej konfrontacji. Moim marzeniem byłoby zrobienie płyty z big bandem, tylko niestety nie ma zbytu na taki rodzaj muzyki w naszym kraju. Do takich projektów trzeba dojrzewać, to było coś w stylu Michaela Buble i Robbiego Williamsa. Nie wszystko co sprawdza się za oceanem, przyjmie się równie dobrze w naszych warunkach. Chciałbym wprowadzać taką rewolucję stopniowo, bo nie mogę zawieść tych ludzi, którzy przyszli posłuchać znanych piosenek. Oni muszą przejść tę metamorfozę razem ze mną