Podczas dwugodzinnego
spotkania można było usłyszeć fakty z życia autorki, a także poznać ciekawostki dotyczące najnowszej powieści, za którą po raz kolejny została
nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Nie obyło się także bez wątków feministycznych,
zwłaszcza że w Białej niespodziewanie pojawiła się także Kinga Dunin.
Popularna publicystka i socjolożka wypowiedziała się tylko
raz, pytana o sytuację kobiet w literaturze. Wyjaśniała kwestię
niesprawiedliwej, drugoplanowej roli i dyskryminacji. – Dopominanie się praw
raczej nas ośmiesza, niż prowadzi do zmiany na lepsze. Literatura jest procesem
społecznym, istnieją jeszcze mechanizmy promocji, recenzenckie, a ich
rozpracowanie jest bardzo ciekawe z perspektywy socjologicznej. Nikt kobietom
nie zabrania pisać, ale pojawiają się takie drobne nierówności, które łatwo
zaobserwować – wyjaśniała Dunin.
W opinii na temat piszących kobiet wtórowała jej główna
bohaterka spotkania. - Na kobiety pisarki patrzy się tylko jak na rodzaj
dziwadeł, które odłączyły się od stada – wyjaśniała Tokarczuk, dodając że
zawsze interesowała ją instytucja żony pisarza – strażniczki domowego ogniska i
niezbędnej pomocy dla mężczyzny. – Z kolei nie istnieje coś takiego jak mąż
pisarki. Myślę że jest tak między innymi dlatego, że ich w rzeczywistości nie
ma. Kobieta która decyduje się na angażujące życie działania twórcze, nie jest
w stanie znaleźć partnera, który zniósłby jej większą sławę
Wizyta laureatki Nike spotkało się z ogromnym
zainteresowaniem bialczan. Sala Bialskiego Centrum Kultury wypełniła się po
brzegi. Autorka odpowiadała na pytania prowadzącej i publiczności, poświęcając
dużo czasu na zaprezentowanie swojej najnowszej książki. „Księgi Jakubowe” to
monumentalna 900-stronicowa pozycja, odwołująca się do historii z XVIII w.,
pieczołowicie prezentując tło epoki, język i najdrobniejsze szczegóły. Jak
przyznała, poprawki wprowadzano w ostatniej chwili, gdy okazało się że
charakterystyczną potrawą w regionie Polski gdzie dzieje się akcja powieści nie
były ziemniaki, ale ryż. Zamiana potrawy w całej książce nie należała do
najłatwiejszych zadań.
Tokarczuk dużo mówiła także o swoich początkach, wskazując
na ważny wpływ domu rodzinnego przy wyborze życiowej pasji. - Bardzo wcześnie
zyskałam przekonanie, że chcę mieć coś wspólnego z literaturą. Nauczyłam się
czytać sama, rodzice nie wiedzieli nawet kiedy to nastąpiło. Ojciec był
bibliotekarzem, więc zabierał mnie do pracy, miałam możliwość przebywania wśród
książek. Kiedy pierwszy raz zaczęłam czytać i zrozumiałam o co chodzi w tym
wszystkim, to natychmiast uświadomiłam sobie że to mnie fascynuje i chciałabym
to robić – tłumaczyła laureatka Nike, zdradzając że pierwszą książkę zaczęła pisać
w wieku 12 lat i wciąż przechowuje zeszyt z tymi zapiskami. Przygody rodziny
czarownic byłyby z pewnością atrakcyjną propozycją dla współczesnego
czytelnika.
Podczas spotkania nie zabrakło także odniesienia do nagród
literackich. W końcu autorka „Ksiąg Jakubowych” to jedna z najczęściej
wyróżnianych polskich pisarek. W tym roku po raz kolejny znalazła się w ścisłej
czołówce najważniejsze polskiej nagrody literackiej. Jak sama jednak przyznała,
nie jest zwolenniczką gal rozdawania nagród, gdzie buduje się napięcie i
utrwala oblicza zwycięzców, a przede wszystkim przegranych. Bardziej odpowiadałby
jej wzorzec zachodni, polegający na wcześniejszym rozstrzygnięciu i wręczaniu
nagrody w spokojnych okolicznościach.